|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
marguerite
Dziekan Medycyny
Dołączył: 25 Lip 2010
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pomorze. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:52, 02 Sie 2010 Temat postu: Nowy, były narzeczony [4/?] |
|
|
Pewnie większość z Was zna już tego fika, ale chciałam go tutaj dodać
Nowy, były narzeczony.
Rozdział 1. Były narzeczony...
Był ciepły, majowy wieczór.
Przed drzwiami jasnego domu stanęła piękna kobieta. Przez jej ciemne włosy prześwitywały promienie zachodzącego słońca. Każdy zdawał się błyszczeć innym kolorem tęczy...
Błękitne oczy skrywały w sobie to, czego się teraz najbardziej obawiała. Strach, niepewność, przerażenie...
Delikatnie uchyliła drzwi. W pomieszczeniu panował półmrok, a przy stole kuchennym siedział zgarbiony mężczyzna namiętnie patrząc na leżący kawałek kartki.
- Cześć - mruknął, po czym skupił się na dalszym rozwiązywaniu krzyżówek. - Wąż w szafie? Trzy litery - spytał.
- To koniec, Lucas - Cuddy wypowiedziała te słowa łamiącym się głosem.
- To osiem liter, mają być trzy.
- Idioto! Zrywam z tobą, rozumiesz? - łzy ciekły po jej oczach. Nie chciała go zranić, na prawdę nie miała takiego zamiaru, ale nie potrafiła żyć z mężczyzną, który traktował ją jak swoją matkę, albo służącą. "Lisa, podaj to, Lisa, zrób pranie." Miała tego dość.
- Kochanie? Ale co się...
- Nie nazywaj mnie tak! - krzyknęła.
- Ale co się stało? - spytał ponownie.
- Nieważne. Nie potrafię ci tego teraz wytłumaczyć, przepraszam. Nie pytaj o nic więcej. Masz czas do rana, gdy wrócę jutro z pracy me cię tu już nie być, rozumiesz? - nie dała mu nawet dojść do słowa. - Klucze został pod wazonem.
Nie chciała słuchać jego próśb, jego przeprosin. Chciała tylko jednego. Aby zniknął z jej życia... Już na zawsze.
Odgłos jej wysokich obcasów echem odbijał się od ścian sypialni. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, kosmetyczkę, pierwsze ubranie, które było na wierzchu.
- Żegnaj - powiedziała wychodząc z domu.
- Lisa! - krzyknął za nią jeszcze Lucas, ale nie odwróciła się. Miała tylko nadzieję, że już nigdy nie będzie jej dane go spotkać. Że już nigdy nie pojawi się w jej życiu.
Taksówką podjechała pod jedyny hotel w okolicy. Weszła do środka.
- Dobry wieczór, mogłabym zarezerwować pokój? - spytała uprzejmie.
- Przykro mi - odpowiedziała recepcjonistka. - Nie mamy wolnych pokoi. W pobliżu odbywa się konferencja medyczna, zjechali się lekarze z całego stanu.
- Ach... - westchnęła. - Rozumiem.
Z natłoku informacji zapomniała o pracy, o tym, że jutro czeka ją taki ważny, a jednocześnie męczący dzień.
Szła ciemną, opustoszałą ulicą. Nie miała gdzie pójść, gdzie się schronić.
Z nieba zaczęły spadać duże krople deszczu, teraz szła już całą przemoczona. Jej ciemne, mokre loki opadły na ramiona. Niebieskie oczy napełniły się łzami, których i tak nikt by nie odróżnił od spływających po jej twarzy kropel deszczu.
Stanęła przed drzwiami domu Cameron, nigdzie indziej nie mogła pójść. Nie miała gdzie. Delikatnie zapukała. Już po chwili zza drzwi wyjrzała uśmiechnięta blondynka.
- Boże! Lisa! - krzyknęła. - Jak ty wyglądasz?
- Masz może wolną sofę...?
Rozdział 2. Niespodziewany obrót akcji...
Cameron stała i wpatrywała się zdezorientowana w szefową. Nigdy nie widziała jej w takiej sytuacji. Uważała ją za kobietę sukcesu, niezdolną do żadnej potyczki życiowej. Zawsze zazdrościła jej tego, że potrafiła się tak ustawić w życiu... Teraz jednak patrzyła na nią wyczekująco zupełnie inna osoba. Zagubiona, smutna kobieta, która w głębi duszy nie pragnęła teraz niczego innego, niż odrobiny ciszy i zrozumienia.
Obie kobiety usłyszały dźwięk otwieranych drzwi. Z łazienki, która znajdowała się tuż naprzeciwko drzwi wejściowych wyszedł zadowolony i uśmiechnięty mężczyzna. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest obserwowany. Okryty był jedynie w pasie błękitnym ręcznikiem, który z jednej strony niebezpiecznie się zsunął, odkrywając więcej, niż powinien. Jego mokre, blond włosy, posklejane ze sobą niezdarnie, opadały strąkami na gołe ramiona. Pod nosem podśpiewywał sobie Marsz Weselny Mendelssohna i śmiał się sam do siebie.
- Chase! - Krzyknęła Cameron, a mężczyzna w ostatniej chwili złapał spadający z jego bioder ręcznik. Chase spojrzał niepewnie na Cuddy, potem na narzeczoną.
- Może już pójdę - kobieta odwróciła się na pięcie, ostatni raz spoglądając na zmieszanych, a jednocześnie rozbawionych narzeczonych...
Krople deszczu, spadające z nieba przegrały w nierównej walce z rozjuszonym New Jersey. Teraz jedynie można było wyczuć delikatną mżawkę.
Lisie w ostatniej chwili udało się zatrzymać przejeżdżającą obok taksówkę.
- Princeton Plainsboro Technology Hospital - powiedziała, wchodząc do taksówki. Po niespełna dziesięciu minutach jazdy stanęła przy wejsciu szpitala. Rzadko kiedy bywała w nim o tak późnych godzinach. Otworzyła drzwi i udała się w stronę wind, a potem swojego gabinetu. Korytarze były niemal zupełnie opustoszałe, tylko gdzieniegdzie zobaczyć można było jednego z pacjentów lub lekarza dyżurującego.
Zapaliła lampkę stojącą na biurku. W dzisiejszym rozgardiaszu, kończąc pracę zapomniała o ułożeniu papierów, tak więc większą część biurka pokrywały stosy kartek, które zapełniały nazwy, niezrozumiałe dla postronnego obserwatora. Zgarnęła je jednym ruchem na kupkę i usiadła na kanapie, zagłębiając się powoli w nieznane granice błogiego snu, traciła kontakt z rzeczywistością...
Gregory House zrobił coś, do czego postanowił się nie przyznawać przed szefową. Został w pracy po godzinach.
Wymagał tego przypadek, który starał się rozgryźć. Szesnastoletnia dziewczyna niespodziewanie dostała drgawek na stole operacyjnym, teraz leżała na OIOM'ie, a lekarze walczyli o utrzymanie jej przy życiu.
On natomiast przechadzał się nerwowo po korytarzach PPTH w nadziei, że jakiś pomysł sam wpadnie mu do głowy.
Będąc na trzecim piętrze ujrzał lampkę palącą się w gabinecie jego szefowej...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marguerite dnia Wto 19:06, 03 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
marguerite
Dziekan Medycyny
Dołączył: 25 Lip 2010
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pomorze. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:53, 02 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział 3. Pierścionek...
- Zdaje mi się - powiedział, próbując przekonać samego siebie i ruszył w stronę wind. Jeszcze nigdy nie czuł się w szpitalu tak obco. Puste, ciemne korytarze, gdzieniegdzie krzesełka dla pacjentów... To wszystko budziło w nim dziwne uczucia, czuł, że czegoś tu brakuje, czegoś brakuje także jemu...
A może kogoś?
Niewiele myśląc zawrócił, a po chwili ponownie stanął pod drzwiami gabinetu pani administrator. Światło w dalszym ciągu świeciło, tworząc jasną poświatę na korytarzu.
- Cuddy? - pomyślał i zaraz zganił się w myślach. Dlaczego zawsze, w najmniej odpowiednich momentach o niej myślał?
Delikatnie, ale z pewną stanowczością nacisnął na klamkę. Nie oczekiwał żadnego rezultatu, bo Cuddy zawsze pilnowała, aby jej gabinet został zamykany na klucz, jednak ku jego wielkiemu zdumieniu drzwi się poddały.
Powoli wszedł do środka. Stukot laski echem odbijał się od jasnożółtych ścian.
- To zupełnie jak jej obcasy - uśmiechnął się do siebie. Gabinet prawie całkowicie pogrążony był w ciemności, lampka oświetlała tylko nieznaczną część biurka. Usiadł na dużym, skórzanym krześle. Dziwiło go, jaki bałagan Lisa zostawiła, opuszczając pracę. Zawsze taka porządna, skupiona na tym, co robi...
I wtedy ją zobaczył.
Drobna, skulona postać, śpiąca na szpitalnej kanapie. Wydawała się być, a raczej była zupełnie bezbronna. Powoli, starając się nie zrobić choćby najmniejszego hałasu, poszedł w jej stronę. Chwilę później stał już, patrząc na Cuddy z góry. Jej ciemne loki, delikatnie otulały szczupłą twarz, nogi podciągnięte były do klatki piersiowej, a ręce delikatnie spoczywały pod burzą włosów.
- Kiedy śpi jest jeszcze piękniejsza - znowu zganił się za swoje myśli. Co go dzisiaj opętało!? Sam siebie nie poznawał. Mówił o Lisie w samych superlatywach, także podczas rozmów z Wilsonem.
Kiedy odwrócił się, aby wyjść z gabinetu coś niewielkiego błysnęło w podnóża kanapy... Pierścionek?
House schylił się i podniósł znalezisko. Nie miał wątpliwości, że to pierścionek. Pierścionek zaręczynowy Cuddy. Pamiętał, jak wielokrotnie żartował z tych zaręczyn, czasami nawet czuł nutkę zazdrości, że taki nieudacznik jak Lucas potrafił się zadeklarować. Uważał, że Cuddy nie była go warta. Zasługiwała na kogoś o wiele lepszego, na kogoś, kto potrafiłby dać jej spokój i miłość.
Jeszcze raz spojrzał w stronę swojej szefowej. Pamiętał tej jedyny poranek, kiedy obudził się u jej boku, to był jedyny dzień, kiedy był szczęśliwy, potem zaprzepaścił wszystkie szanse, które Opatrzność postawiła na ich drodze przed dwadzieścia lat...
Ale dlaczego pierścionek leżał na podłodze? Nie przypominał sobie, żeby Cuddy kiedykolwiek go chociażby zdjęła... Czy to możliwe, żeby... ?
Uśmiechnął się na samą myśl o zerwaniu zaręczyn tej pary.
Niewiele myśląc podszedł ponownie do biurka i z szuflady wydobył jakąś kartkę. Prawdopodobnie pismo sądowe, teraz jednak nie zwracał na to uwagi.
"Jeśli nie masz gdzie przenocować, to daj znać - służę pomocą!" - napisał, a na kartce położył srebrny pierścionek.
Szybko wyszedł z gabinetu i z powrotem udał się w stronę diagnostyki...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnes
Rogata Czapeczka
Dołączył: 29 Lip 2010
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk
|
Wysłany: Pon 16:30, 02 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Marg, nawet tego czytać nie musiałam. Znam na pamięć wszystkie trzy części *prostuje się z dumą*
Część I
Pisałam już, jak bardzo podoba mi się to, że Cuddy zerwała z Lucasem? Nie? To piszę. Ogromnie się cieszę, że wreszcie rzuciła go w cholerę. Szkoda, że przez to cierpi, ale przecież gdyby nie to, nie byłaby z House'm.
No i jest Cameron. Nie wiem czemu, ale ostatnio bardzo ją polubiłam. Oczywiście jest zaraz po Hous'ie, Cuddy, Wilsonie, Chase'ie i Trzynastce. Ale ją lubię. Cóż, podoba mi się, że Lisa zwróciła się właśnie do niej. Co prawda jest jeszcze jej siostra i Wilson, ale przecież po 5 sezonie dokładnie widać, że Cuddy jej ufa i są w miarę dobrych stosunkach.
Część II
Chase Pisałam już, że strasznie podoba mi się to, że jest w ręczniku? Pisałam. I cały czas tak twierdzę.
No i House zostający po godzinach. Ech, ja uwielbiam, kiedy autor pokazuje go jako człowieka. I to zrobiłaś, Marg. Brawo!
Część III
Nie rozumiem, czemu House'owi nie podoba się to, że mówi o Cuddy w samych superlatywach. Przecież ona na to zasługuje. Oboje na to zasługują, no! I on cieszy się, że zerwali. Jakie to słodkie. Ale nie, nie takie... jak np. różówy lukier. Ale bardziej jak... bo ja wiem? Jak on na nią patrzy. Jak się całują. Jak się razem i się sprzeczają.
Oby z nim zamieszkała, oby! Znaczy, spędziła u niego noc. I bynajmniej nie chodzi mi o kanapę.
Ogólnie mi się podobało, ale to już pewnie wiesz. Czekam na ciąg dalszy, ściskam mocno i życzę ogromnego wena. [/url]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marguerite
Dziekan Medycyny
Dołączył: 25 Lip 2010
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Pomorze. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:09, 03 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Eee. Zauważyliście, że dzisiaj jest 3?
Poprzednia część też była trzeciego
Dobra - przejdźmy do sedna sprawy.
Część może i krótka, ale za to piąta też jest już napisana
Rozdział 4. Jak pech, to na całego...
Zrozpaczona administratorka stała w swoim gabinecie, przyglądając się ubraniom rozłożonym na szpitalnej kanapie. Poprzedniego dnia, pakując się w pośpiechu nie zwróciła nawet uwagi na to, co znalazło się w jej torbie. Teraz jednak można było odczytać tego skutki, cholernie złe skutki. Lekka, zwiewna sukienka w kwiaty zupełnie nie nadawała się do pracy, a tym bardziej na konferencję medyczną, która nawiasem mówiąc miała się odbyć za mniej niż godzinę. Uwieńczeniem całego kłopotu z sukienką okazały się być czarne buty na wysokich obcasach, które jak niedawno przekonała się Cuddy - nieziemsko ją obcierały.
- Trudno - szepnęła pół godziny później, przyglądając się swojemu odbiciu w małym, łazienkowym lustrze. Efekt końcowy był całkiem niezły, biorąc pod uwagę zupełnie niezgraną garderobę. Subtelny makijaż dodawał wszystkiemu uroku, a starannie ułożone włosy go dopełniały.
Chwilę później przechadzała się już szybkim krokiem po korytarzu PPTH, ignorując złośliwe spojrzenia personelu na jej zbyt odkryte nogi. Usłyszała dzwonek swojego telefonu.
- Wilson? - powiedziała do słuchawki, a głos z drugiej strony zaczął coś nerwowo wyjaśniać. - Konferencja... Już idę!
*****
- To w takim razie co powiesz na lunch? - spytała onkologa, kiedy wychodzili o Sali Konferencyjnej.
- Chętnie - odparł wyraźnie ucieszony, udając się w stronę stołówki. - Umieram z głodu!
- Wilson! - usłyszeli głos a raczej krzyk tuż za sobą, a później stukot laski zbliżający się w ich stronę.
Mężczyzna stanął tuż naprzeciw Cuddy, przyglądając się jej krytycznym wzrokiem.
- Klub dla dziwek jest trzy przecznice stąd - odrzekł, widząc, jak zmienia się jej wyraz twarzy - od uśmiechu, w którym ją zastał, przez zażenowanie, po złość.
- Do Biura Pracy masz jeszcze bliżej - skwitowała, patrząc na zegarek. - Zdążysz przed zamknięciem.
Odpowiedział jej tylko donośny śmiech diagnosty.
- Ktoś tu chyba się nie wyspał - stwierdził po chwili milczenia. - Szpitalne kanapy są chyba bardzo niewygodne, prawda?
- Nocowałaś w szpitalu!? - do rozmowy przyłączył się wzburzony zachowaniem przyjaciółki James.
- To nic takiego - powiedziała zmieszana Lisa. - A ty zawsze musisz wszystko wywęszyć!? - zwróciła się do House'a.
- Taki już jestem... - powiedział z dumą.
- Jaki? Wkurzający, wtykający nos w nie swoje sprawy?
- Wszechwiedzący - stwierdził, a odpowiedział mu ironiczny śmiech administratorki.
- Was od zawsze coś do siebie ciągnie - podsumował całą zaistniałą sytuację onkolog, przyglądając się parze przyjaciół.
- Ty i te twoje złote myśli. Psycholog-amator się znalazł.
- Chyba głupota - dodała Cuddy, po czym oddaliła się w stronę wind. Odprowadziły ją tam dwie pary męskich oczy, aż wreszcie właściciel tych brązowych i bardziej zdziwionych krzyknął:
- A nasz lunch?
Za to drugi, niebieskooki, wyraźnie zadowolony i uśmiechnięty zdawał się w ogóle nie przejmować wzburzoną Lisą. Powiedział tylko coś na rodzaj "Propozycja dalej aktualna" i ruszył w stronę diagnostyki.
- Jaka propozycja? - pomyślała, wchodząc do swojego gabinetu i jak zwykle rozglądając się dookoła. - Co on bredzi?
Usiadła za biurkiem, włączając komputer. Zsunęła buty i rozmasowała obolałe stopy. Było lepiej niż myślała - tylko niewielkie obtarcie.
- Gdzieś tu musi być... - przeszukiwała swoje papiery i dokumenty. - No... Szybciej! Znajdź się! - była już mocno zdenerwowana. Pismo sądowe, które za pół godziny powinna przesłać swojemu prawnikowi nagle gdzieś zniknęło, a co gorsza - była pewna, że jeszcze wczoraj widziała je w swojej szufladzie. - Cholera - szepnęła, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że cały czas mówi sama do siebie.
Zaczęła dokładnie przeglądać kartki leżące na biurku. Zamówienia na opatrunki, syropy. list polecający jednej z pielęgniarek i... Spojrzała na kartkę trzymaną w rękach z niedowierzaniem i na mały, srebrny przedmiot, który się z niej zsunął, kiedy została podniesiona.
Jej pierścionek zaręczynowy - co do tego nie było najmniejszej możliwości.
Ale jak się tu znalazł?
Z tego, co sobie przypomniała położyła się spać, nie zdejmują go.
Jeszcze bardziej zaskakujące było to, że leżał na piśmie sądowym, którego szukała przez ostatnie pięć minut. Powoli odwróciła kartkę na drugą stronę i oniemiała...
"Jeśli nie masz gdzie przenocować, to daj znać - służę pomocą!"
Poznałaby to pismo wszędzie...
House.
Ale jak...
Więc był tu w nocy?
Jakim cudem?
Jak dostał się do jej gabinetu - czyżby nie zamknął drzwi?
Odpowiedź na kłębiące się w głowie Cuddy pytania przyszła, a raczej wtargnęła do jej biura szybciej niż się spodziewała.
- Wiesz, że to choroba? - spytał. - Gadasz do siebie.
- Ty masz znacznie większy problem - pokazała mu swoje znalezisko, a diagnosta tylko uśmiechnął się lubieżnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Daritta
Huddy Amator
Dołączył: 04 Sie 2010
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:52, 05 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ach. Ten fick jest świetny ;d
Nie musiałam nawet czytać
Moja ulubiona część,czyli druga z Czejsem w samym ręczniku
Dobra tym razem nie będę nic mówiła o tym,że mu jednak nie zleciał ;P
Czwarta częśc też jest świetna i chyba najlepsza,gdyby nie patrzeć na Czejsa ;d
Bardzo mi się podoba i czekam na piątą ;)
Pozdrawiam i wena zyczę :*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vannes
Huddy Obserwator
Dołączył: 28 Sie 2010
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:17, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ha! Świetnieeee!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|